Trudny czas oczekiwania
Czekam na decyzję w sprawie zaawansowanej terapii i muszę przyznać, że trochę się niecierpliwię. Powodem jest oczywiście gorsze samopoczucie, zbyt szybkie skutki braku leków, czyli wydłużenie stanów OFF.
Miałam spodziewać się odpowiedzi na początku października, póki co cisza. Jeszcze trochę poczekam, a w końcu postaram się skontaktować i zorientować jak mają się sprawy. Niedawno zastanawiałam się jak to będzie żyć 24 godziny na dobę z pompą. Teraz? Jest mi to obojętne, wygodne czy nie, byle poprawiło mój obecny stan, zarówno fizyczny jak i psychiczny, bo to zawsze idzie w parze.
Tej jesieni chciałam częściej chodzić na kije i choć trochę nadrobić zaległości z czasów upałów. No to przyplątał się problem z ostrogą piętową i zapalenie powięzi, które skutecznie pozbawiło mnie chodzenia bez bólu. Strasznie długo się to ciągnie, a była blokada, fizykoterapia, nadal jest rolowanie, rozciąganie, masaż, kompresy i taping.
Okazało się, że problem stopy to zdecydowanie za mało "atrakcji" jak na taką "wojowniczkę", musiało pojawić się coś jeszcze. W moim odczuciu problem kardiologiczny, choć przyczyna może być inna. Na szczęście udało się (z niezastąpioną pomocą medyczną) załatwić kardiologa za 10 dni. A ponieważ życie czasem musi się skomplikować, to dostałam również zawiadomienie o terminie komisji orzekającej o niepełnosprawności. Termin pokrył się z wizytą u kardiologa, nawet co do godziny. Nie mam wyboru, muszę kardiologa przesunąć na inny dzień i już wiem, że nie będzie to takie proste, jak wykonanie jednego telefonu. Hmm... ostatnio nawet "jeden telefon" bywa trudny, bo za bardzo plączę mi się język. I jeszcze jest problem ze stresem, nigdy bym nie pomyślała, że wykonanie jednego telefonu będzie mnie stresować i chyba nadal temu zaprzeczam, pomimo tego, że widzę jak bardzo nasilają sie niektóre objawy w takich okolicznościach. Nie da się nad tym zapanować, choć rozsądek mówi przecież nie ma problemu i nie ma powodu do stresu. A w sytuacji faktycznie stosującej jest już bardzo, bardzo źle.
Staram się jakoś przetrwać, choć łatwe to nie jest. Nawet rysowanie nie jest tak wciągające jak wcześniej, kiedy udawało siew, choć na trochę, zapomnieć o panu P. Chyba nieco bardziej skupię się na tym blogu, będzie okazja powalczyć z klawiaturą choć ostatnia, jaką kupiłam, całkiem dobrze się sprawdza. Nic, tylko pisać! Szkoda tylko, że czas mam ograniczony do momentów bycia ON. A właśnie nadchodzi OFF, więc kończę.
Komentarze
Prześlij komentarz