Doczekałam się

Ostatnio rysuję trochę inaczej. A wspominam o tym tutaj a nie na twórczym blogu, bo chyba lubię sobie utrudniać życie. Momentami mówię do siebie: puknij się w czoło i zejdź na ziemię.

Mało ci rysowania, malowania, klejenia, jeszcze pisać się zachciało. Przecież pisanie na klawiaturze i to obojętnie jakiej to jedna wielka katastrofa. Napisanie podpisu do zdjęcia wrzucanego na Instagram trwa mniej więcej tyle, co przygotowanie posiłku. Tekst na blog? No to już robi się kilka dobrych dni. A gdyby tak napisać e-booka? Rok? Nie wiem, ale może to sprawdzę?

Dlatego pojawiają się na moim biurku takie ilustracje. Jeśli można tak to nazwać.




Czy zrealizuję swój pomysł nie wiem, bo trudno przewidzieć, jak bardzo będzie mi to utrudniał pan P. Ostatnio stał się wyjątkowo upie.... wiesz jaki.

Rysowałabym znacznie więcej, gdyby nie takie atrakcje jak wczorajsza. Bardzo silny ból przypominający neuralgię międzyżebrową Wczoraj było już tak źle, że mąż chciał mnie wieźć do szpitala... Jednak znając realia, nie bardzo uśmiechało mi się spędzanie kilku godzin i czekanie na swoją kolej z ostrym bólem. Stwierdziłem, że jakoś to przetrwam, w domu, a jutro do lekarza rodzinnego. Na szczęście, moja pani doktor, u której leczę się od wielu lat, nigdy nie odmówiła mi przyjęcia, a do tego potrafi zadziałać wyjątkowo skutecznie.

Dostałam w żyłę. Poszedł środek przeciwbólowy plus steryd i poczułam się lepiej. Wieczorem, czyli teraz, już tak bardzo lepiej nie jest, ale skoro to piszę, nie jest najgorzej. Jutro będzie powtórka i być jeszcze będzie trzeci raz. No i zobaczymy, a w nagrodę dostałam order.

 
Niektórzy mówią, że na stare lata człowiek dziecinnieje. To i mam kolejny dowód na to.

Trzeba postawić mnie na nogi szybko i skutecznie, bo właśnie dzisiaj. W drodze do przychodni miałam telefon od neurologa. 9 grudnia mam stawić się w szpitalu. Będzie pompa. Doczekałam się.

Nie wiem, czy nie cieszę się zbyt szybko, bo wiem jak to u mnie bywa. Trzeba jednak być dobrej myśli i to zarówno w temacie pompy, jak i realizacji nowego pomysłu.

A jednak popukałam się w czoło, bo przecież Nie wiem, po co mi to? Dla zysku tego nie chcę robić. Dla sławy tym bardziej. Żeby zainspirować innych? Tak, taki jest cel, tylko nie wiem, czy uda się go zrealizować? Czy nie skończy się tak, jak już nie raz bywało. Dobra deni pomoże. Jak trzeba, nawet noc poświęci (kiedyś), a on czy ona i tak szybko o tobie zapomni. Oczywiście nie dotyczy to wszystkich. Przez cały czas moich internetowych działań poznałam fantastyczne osoby, już nawet tylko dla nich warto coś więcej zrobić.

Wszystkiego dobrego, Deni


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

O pozytywnym myśleniu

Kilka słów o pompie do infuzji leku w zaawansowanej chorobie Parkinsona

Neurologia, krótki pobyt i ekstra prezent na pożegnanie