Trudne wybory
Prawdę mówiąc, nie mam siły na pisanie, ale sporo się dzieje i może tak dla odreagowania jednak coś napiszę. Pewności, że skończę nie mam.
Wczorajszy dzień zaczęłam w poradni, gdzie między innymi dostałam w żyłę lek przeciwbólowy i steryd. No i lek zadziałał... na jakąś godzinę, po czym ból zaczął narastać w niesamowicie szybkim tempie. Męczyłam się w domu, chodzilam po ścianach, w końcu zadzwoniłam ponownie do lekarza rodzinnego. Powiedziałem, jak się sprawy mają. Dostałam skierowanie na oddział neurologiczny.
Dotarłam do szpitala. Na dzień dobry założono mi nowy wenflon, starego nie chcieli, a tak dobrze siedazial. Takie zasady i nic nie zrobisz, nawet jeśli masz "trudne" żyły.
Pobrana krew na badania, czekanie na wyniki, później czekanie na lekarza.
W końcu jest i lekarz, neurolog.
Wywiad, krótkie badanie, TK. To ostatnie to nawet dobrze, bo zwykłym trybem pewnie czekałabym dość długo.
I przyszedl czas na kolejny koktajl, dożylny. Niestety niewiele to zmieniło ból odrobinę mniejszy, ale nadal górą.
Na TK wyszedl stan po przebytych złamaniach kompensacyjnych Th3 do TH8.
Sakierowano mnie na ortopedię, no to pojechaliśmy. Dostałam receptę na leki, skierowanie do poradni ortopedycznej i dobre rady: oszczędzać się, odpoczywać, zaopatrzyć w gorset i dobrze byłoby zrobić blokadę.
Skończył się dzień, po północy wrociliśmy do domu. Mąż zmęczony, głodny, ja nie wiem jaka, bo przy tak silnym bólu pomimo "koktaili" przestałam kontaktować.
Dzisiaj przychodnia, mieszanka do żyły. Dobrze, że przynajmniej w miłej atmosferze z fajnym personelem. A to ma znaczenie.
Pytalam lekarza co jeśli w wekend nie dam rady z tym bólem? Jechać do szpitala, podadzą coś dożylnie. Nie byłam zachwycona spędzeniem kolejnego wieczoru lub nocy w ten sposób. Kilka godzin czekania, ból nadal.
Siedzę i myślę, postarać się jakoś przetrwać, czy jednak szpital? Może jednak dam radę? Cały czas z przyklejonmi elektrodami do TENSa. Trochę pomaga. Kiedy już podejmuję decyzję przetrwania w domu, klnąc, choć tego nie lubię, dostaję wynik badania histo z gastroskopii świadczący o stanie przednowotworowym. Nie za dużo tego?
Znowu badania, leki i życie w poradniach. Czy ostatni etap życia spędzony w ten sposób jest dobrym wyborem?
Trudne pytanie, odpowiedź jeszcze bardziej.
Komentarze
Prześlij komentarz