Luźne przemyślenia, czyli blogoterapia

Nie jest nigdzie napisane, czy powiedziane, że każdy wpis na blogu musi być na temat. Zwłaszcza jeśli jest to traktowane jak rozrywka i całkiem na luzie. A gdyby ktoś zadał mi pytanie, po co to robię, pewnie odpowiedziałabym też pytaniem, a po co ty robisz to czy tamto? Natomiast jeśli pytający nie miałby ani tego, ani tamtego, moje wyjaśnienie byłoby zbędne, bo i tak nie zrozumie.


Wielokrotnie już wspominałam, że pisanie na blogu jest dla mnie swego rodzaju blogoterapią, ale na własnych zasadach. Na blogach nie piszę o wszystkim, rzadko też pokazuję się. Uważam, że teksty bardziej osobiste zdecydowanie lepiej jest pisać po staremu, na papierze.

Różne formy blogoterapii

Blogoterapia w wersji klasycznej, czyli terapia poprzez blogowanie, to coraz bardziej popularna forma samopomocy i rozwoju osobistego. Polega ona na prowadzeniu własnego bloga jako formy dziennika, w którym można wyrażać swoje myśli, uczucia i doświadczenia. Jest to sposób na uporządkowanie swoich przemyśleń, podzielenie się nimi z innymi, a także na uzyskanie wsparcia od czytelników, którzy mogą być w podobnej sytuacji.

Blogoterapia może przynieść wiele korzyści, takich jak lepsze zrozumienie siebie, ulga emocjonalna, rozwój umiejętności pisarskich, a także możliwość nawiązania nowych znajomości.

I to właściwie wszystko jeśli o chodzi o blogoterapię, w powszechnym tego słowa znaczeniu. ostatnio tak się nad tym zastanawiałam, czy faktycznie moja wersja blogoterapii polega tylko na pisaniu? Bo... może to śmiesznie zabrzmi, ale sama już nie wiem, czy bardziej podoba mi się pisanie kolejnych notek, czy może zakładanie kolejnego bloga, poznawanie platformy, szukanie rozwiązań i wcielanie w wirtualne życie nowych pomysłów? Jak się tak zastanowić to jest ćwiczenie umysłu i to z całą pewnością o wiele skuteczniejsze niż rozwiązywanie krzyżówek. Do krzyżówek potrzebna jest wiedza, do stworzenia bloga, obojętnie jakiego, poza wiedzą potrzebne jest jednak coś więcej. Od razu dodam, że mam na myśli osoby nieco starsze niż osiemnastolatki.

Nie wiem jak to podsumować? Chyba jedno i drugie jest w jakimś tam sensie terapią wspierającą, bo wszystko co robisz, ponad niezbędne minimum do egzystowania, jest terapią. Rób cokolwiek, ale rób!

A wracając do tworzenia bloga... to właściwie jest jeszcze inny powód. Pisząc na blogu, zarówno tym, jak i na drugim, mam cichą nadzieję, że uda mi się, choć parę osób zachęcić do bardziej aktywnego życia. Nie mam tu na myśli aktywności z miotłą czy odkurzaczem w ręku, ani też maratonu po sklepach w poszukiwaniu najlepszych promocji na artykuły, które prawdopodobnie są zbędne i jest duże prawdopodobieństwo, że się przeterminują. Chodzi o coś więcej i myślę, że domyślasz się o co. Aha, nie masz czasu! No cóż, przykro mi, ja niestety nie potrafię Ci go dodać. To tylko ty możesz zrobić.

W ostatnich latach, powtarzałam sobie, że nawet jak przestanę rysować, pozostaje blogowanie. Dzisiaj rano uśmiałam się sama z siebie i takich moich założeń na przyszłość, ale po kolei. Właściwie to w ostatnim czasie nie było mi do śmiechu, gdy siadałam do komputera i usiłowałam napisać kolejny tekst na blog. Wspominałam już wcześniej, że mam problemy z pisaniem na klawiaturze komputerowej. Błędów, czy właściwie literówek, było tak dużo, że czarny tekst na białym tle robił się bardziej czerwony niż czarny. Próbowałam z opcją dyktowania tekstu, ale niekoniecznie mi to odpowiada. Jakoś jeszcze pisałam. Ostatnio jednak stało się to tak trudne, że właściwie niewykonalne. I tu zaczęło się mieszanie z klawiaturami, przymiarki, testowanie, chyba można by z tego książkę napisać. To ja już może zmienię temat. Dodam tylko, że właśnie dotarła do mnie kolejna klawiatura. I jest OK!

I co zrobić kiedy pan P. wciska się z buciorami w życie? Nic go nie powstrzyma, pozostaje robić swoje w miarę możliwości. Na nic marudzenie, narzekanie na swoją sytuację, to w niczym nie pomoże, choć z drugiej strony są takie dni, kiedy dobrze byłoby mieć "rękaw" do wypłakania (koniecznie dobrze dopasowany). Nie codziennie, nie, nie! Tylko w te bardzo, bardzo złe dni, bo czasem naprawdę trudno jest chować pod uśmiechem nie zawsze fizyczny, ale jednak ból.

Hmm… teraz zastanawiam się, o czym chciałam jeszcze napisać? Wiem, że coś było. A dopiero co robiono mi test oceniający pamięć. Podobno nie jest tak źle. Teraz to ja się zastanawiam czy ten test jest wiarygodny? ヅ A dzisiejszy wpis traktuje jako blogoterapię.

Komentarze

Popularne posty